W nowym miejscu uwięzienia warunki życia były bardzo trudne. Dwupiętrowy budynek klasztorny był zniszczony. Ściany wewnętrzne mokre, kamienne posadzki strasznie zimne. Woda ściekała ze ścian. Zimą ściany zamieniały się przez to w lodowate tafle. „Od dnia przyjazdu do Stoczka, do końca pobytu ani w dzień ani w nocy nie rozgrzałem stóp”- wyznał po latach ksiądz Prymas.
Drzewa otaczające klasztor zasłaniały cały widok. Pnie wszystkich drzew przy parkanie okręcono drutem kolczastym. Część klasztoru, w którym umieszczono księdza Prymasaoddzielono murem. Miejsce odosobnienia otoczone było posterunkami wojskowymi, w których wartę pełniło na zmianę około 60. Żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wewnątrz klasztoru Prymasa śledziło około 30. funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Wszędzie były zainstalowane podsłuchy, w podłodze, listwach naściennych, a nawet w drzewach w ogrodzie i słupach oświetleniowych. W nocy teren zawsze był jasno oświetlony. Bardzo skrupulatnie dbano też o to, aby do więźniów nie dochodziły żadne informację z zewnątrz.
Opracowanie:
Ks. Wojciech Sokołowski MIC - Kustosz Sanktuarium